
My też znajdujemy się w domu i nie mamy możliwości korzystania z uroków spaceru. Przecież nie każdy ma dom z ogródkiem, nie każdy ma na własność kawałek lasu.
Na szczęście większość z nas ma balkony i parapety, tak jak my. A to oznacza, że można śmiało wysiewać rośliny. Nie muszą to być wyszukane nasiona. Nawet rzeżucha się nada. Nasiona zresztą można kupić w każdym spożywczym, do którego wybieramy się po większe zakupy.
Dlaczego ogród?
- Pozwala dziecku zaobserwować podstawowe prawa przyrody w praktyce.
- Uczy umiejętności praktycznych (pozwólmy mu wysiać, podlewać, podpisać).
- Uczy dbałości, staranności i samodyscypliny w przygotowaniu i pielęgnacji mini ogródka.
- Przynosi ogromną radość, kiedy można obserwować, ze coś tam z tej ziemi powoli wychodzi.
- Super, jeżeli potem nadaje się to do zjedzenia.
Ostatnio trafiłam na ciekawy cytat: „Przedszkole, plac zabaw, majsterkowanie, uprawa ogródka i zbieranie jego plonów- wszystko to daje okazję do wychowania dotyczącego fizyczności. W korzystnych warunkach dziecko w naturalny sposób zyskuje żywotność i właściwy rozwój organizmu „E.G. White

Kontakt z roślinami ma także działanie terapeutyczne. Zwłaszcza w tym trudnym okresie oddzielenia od przyrody.
My wybraliśmy nasiona roślin, które potem można zjeść i które w miarę szybko kiełkują i rosną. Starszy syn wkręcił się i to bardzo. Młodszy na razie zafascynowany jest podlewaniem wszystkich roślin na balkonie. Niestety jest ich niewiele, dlatego musi się ograniczać. Ale popracujemy nad tym.

Planujemy założyć również zeszyt obserwatora/botanika. Zobaczymy jak nam to wyjdzie, więc trzymajcie kciuki. To dopiero pierwszy etap, dlatego zachęcam Was do podobnych „ogródków” jeśli tak jak my, jesteście na razie ograniczeni do działań balkonowych.
Dodaj komentarz