
Nadszedł ten dzień, kiedy i mnie sprawdzono alergicznie. I chociaż wciąć utrzymuję, że nie mam alergii i nic nie jestem uczulona, to nie dowiesz się na 100% jeśli nie sprawdzisz. A to tak przy okazji zupełnie czegoś innego, a mianowicie wizyty u pulmonologa. Swoją drogą zarówno spirometria jak i testy alergiczne przebiegły mega szybko i sprawnie.
Co do skórnego badania alergii, to koniecznie muszę powiedzieć, ze mnie zaskoczyło. Ręce wyciągnięte, pani pisze długopisem na skórze skróty alergenów i wyciąga zestaw kropelkowych testerów. Po kropelce przy każdym napisanym skrócie. Nieźle, myślę sobie. I o co tyle krzyku, nie ma czego się bać. A jestem mega panikarą, zwłaszcza, jeżeli chodzi o igły. Aż tu nagle pani odkłada kropelki i przed moimi oczami, otwiera nową żyletkę! Myślałam, że zsunę się z krzesła na podłogę? Każdą kropelkę dziabała, żeby się przebić pod skórę ukłuciem. Ja cię kręcę, nie padłam, nie zemdlałam jak to czasem z taki panikarzami bywa. Trochę bolało, ale chyba bardziej, jak to widziałam. Poszłam sobie pod gabinet z tymi moimi kropelkami ku zaciekawieniu wszystkich pacjentów, którzy znudzeni w kolejkach oczekiwali na swoją kolej. łapy wyciągnięte, pomalowane w tajne symbole znane tylko mnie i pani od testów, pewnie też lekarzowi a ja ku frajdzie innych pacjentów próbuję zrobić zdjęcie telefonem:)
Poza tym esencje alergiczne z roślin, rozumiem, wyciąg z danego drzewa itd. Ale alergen ko, pies? Wyciąg z psa? Pani nie była mi w stanie stwierdzić, czy to naprawdę jest substancja pochodząca z psa. Za to lekarz twierdził, ze jak najbardziej z prawdziwej sierści psa. Nie wiem czy to ściema, czy smarowali mnie wyciągiem z sierści kota i psa- wiem, potrzebne do diagnozy, ale sama sprawa ciekawa, przyznacie:)
Uczulona jestem na NIC- więc wciąż szukamy diagnozy mojego kaszlu, który opuścić mnie nie chce, ale samo badanie bardzo mnie dzisiaj rozbawiło. Przechodziliście przez podobne? Musze przyznać, ze wszystko grzecznie i miło, co jest ewenementem jak na NFZ. I prawie szybko! Prawie…
Dodaj komentarz