
Moje, jakże kochane dziecko ciągnie mnie za rękaw, gdy staram się wieczorem jeszcze pranie rozwiesić na suszarce. Prośba nagląca, natychmiast i bez której po prostu nie da się żyć! „Narysuj mi proszę prostokąt!” Rzucam to pranie na łóżko i siadam przy stoliku, w końcu będę dobrą matką, poświecę dziecku czas.
-Tylko taki duży, na całą kartkę- prosi syn!
Biorę kartkę, rysuję!
– No i co Ty mamo zrobiłaś?
– Prostokąt!- zonk matki i o co mu chodzi.
– Miał być żółty, na drugiej stronie narysuj. – Odwracam stronę i rysuję!
-Ale co Ty robisz?
-?
-Jak ja teraz przyczepę tu z przodu podłączę i kable?
-?- zonk totalny i szok. Tego nie przewidziałam.- Dobra, daj drugą kartkę!
– Czy Ty w ogóle wiesz jak wygląda prostokąt? Żółty prostokąt?
– To jest żółty prostokąt i ma miejsce z przodu na kable i coś tam.
-Ale na działa nie ma!- ciśnienie mi rośnie, pranie leży na tapczanie a prostokąt zaczyna mnie wkurzać. Ale odwracam stronę i rysuję!
Syn patrzy zadowolony i kiwa głową:
-No i co, można? Jak się postarasz to potrafisz Mamo! – zabiera prostokąt i wychodzi a ja z otwartą buzią siedzę i się gapie na te moje „nie prostokąty”!
Dodaj komentarz