I to nieliczne chwile, kiedy mogliśmy się bawić na świeżym powietrzu. I tak o to nadeszło wolne. Żłobek doprowadził nas na granicę wycieńczenia. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tyle chorowała w tak małym okresie czasu. Nie dlatego, ze źle się odżywiamy czy brakuje nam świeżego powietrza. Kolejne wirusy, na które chorował nasz mały szkrab zaczęły nas wykańczać. Kiedy pisze tego posta jesteśmy już po jelitówce i mały bierze antybiotyk na zapalenie oskrzeli a my z mężem kaszlemy i straciliśmy głos. Postanowiliśmy dokonać radykalnych zmian w naszym małym świecie. Od nowego roku dosyć chorobom!
A żłobek jest świetny- jedzenie dopasowane do potrzeb każdego malucha, ciocie naprawdę poświęcają się swojej pracy, dzieci mają genialne zaplecze, wszystko jest naprawdę naj naj. I to szok, ze państwowy żłobek ma takie warunki i możliwości. Ale choroby nas wykańczają. Dzieci zarażają się w zastraszającym tempie. Mały ciągle jest chory a my razem z nim. Tyle, ze nasza kruszynka może zostać w domku a my nie. E
Ojej 🙁 No to życzę dużo zdrowia zatem dla całej rodzinki!